38 rocznica tragicznej śmierci 19 letniego Piotra Majchrzaka z Poznania
18 maja w 38 rocznicę tragicznej śmierci 19 letniego Piotra Majchrzaka z Poznania, uznanego za jedną z ofiar stanu wojennego PRL, złożyliśmy wieniec z napisem „ Pamiętamy” przy pomniku- kamieniu , postawionym w miejscu , w którym znaleziono bestialsko pobitego Piotra.
Piotr Majchrzak -uczeń technikum ogrodniczego, 11 maja 1982 roku pobity przez oddział ZOMO w centrum Poznania, zmarł 18 maja w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Poznaniu nie odzyskując przytomności z powodu obrażeń sródmózgowych powstałych w wyniku urazu czaszki.
Pomimo ostrzeżeń , wielokrotnych gróźb , kontroli, zastraszania i inwigilacji przez SB , rodzina nie poddała się w poszukiwaniu prawdy i nagłaśniania sprawy. Powstało kilka hipotez śmierci Piotra, niestety do dnia dzisiejszego nie ujęto sprawcy śmiertelnego zdarzenia. Obecnie cała sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Refleksyjne spotkanie z rodzicami Piotra.
W atmosferze domowego ciepła i spokoju rodzinnego, przy herbacie i ciastkach Pani Teresa i Pan Jerzy Majchrzak, rodzice Piotra, odkryli przed nami trudną historię. Poczucie niesprawiedliwości ciąży na rodzinie do dnia dzisiejszego, z powodu „ niewykrycia sprawców przestępstwa” pomimo prowadzonych śledztw, które zostały po czasie umorzone. Okoliczności śmiertelnego pobicia syna nadal pozostają tajemnicą, choć zdarzyły się w centrum Poznania, a na miejscu zdarzenia byli obecni funkcjonariusze MO i liczni świadkowie.
Jaki był Piotr?
(Pani Teresa) Piotr był religijnym i dobrym synem, mocno ze mną związanym, wrażliwym na krzywdę , wychowywanym w umiłowaniu prawdy. Grał na pianinie, dużo czytał, miał dużo znajomych, dom zawsze tętnił młodzieżą . Interesował się historią, a w szczególności faktami przemilczanymi w historii Polski.
(Pan Jerzy) Był wysokim (182 cm), bardzo sprawnym fizycznie młodzieńcem, grał w piłkę nożną , świetnie pływał, ćwiczył karate. Wszystkich w rodzinie nauczyłem świetnie pływać…..
Co się wydarzyło 11 maja 1982?
(Pani Teresa) Tego dnia rano widziałam się z Piotrem. Powiedziałam, ze dziś idę do Radka na zebranie w szkole , więc wiedział, że nie będzie obiadu tylko obiadokolacja, do której siadaliśmy razem. Vicedyrektorka liceum, do którego uczęszczał młodszy syn Radosław, podczas zebrania rodziców, ostrzegła nas przed kolejnym” trzynastym” i patrolami milicji na mieście. Gdy wróciłam do domu około godziny 17, Piotra już nie było, wyszedł z kolegą przed 17.
Cały wieczór i noc czekałam na niego, w mieście było głośno, słychać było syreny karetek pogotowia. Obawiałam się najgorszego , bo Piotr był już wcześniej raz zatrzymany. Siedziałam przy oknie i modliłam się do Matki Boskiej, żebym go jeszcze mogła zobaczyć. Rano rozpoczęliśmy poszukiwania, nigdzie jednak nie znaleźliśmy Piotra. Po południu otrzymaliśmy telegram, że syn leży na oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w szpitalu przy ulicy Lutyckiej w Poznaniu. Pojechałam tam natychmiast taksówką. Na drugim piętrze wyszedł do mnie lekarz z dwoma panami w ciemnych garniturach i poinformował mnie, ze syn jest w stanie ciężkim…1% szansy….
Błagałam, żeby mi go pokazali, padłam na kolana. Krzyczałam, że to oni go pobili, na to odpowiedział lekarz: „to Pani powiedziała”. Udało mi się wymknąć i go zobaczyć…..leżał nieprzytomny, pobity , podłączony do aparatury, gorący…miał 41 stopni…..jego twarz, a szczególnie oko były zmasakrowane…
Wyobraża sobie pani co wtedy czułam widząc swoje dziecko tak pobite? Wyobraża sobie pani co czuje matka w takiej chwili?..................................
Co się stało tego wieczora?
(Pani Teresa)Z relacji kolegi Piotra wynika, że pożegnali się wieczorem w pobliżu „okrąglaka” – niegdyś centrum handlowe w centrum Poznania. Na wysokości kościoła Najświętszego Zbawiciela syn został zatrzymany przez patrol ZOMO. Krótko wcześniej przy pobliskiej kawiarni „W-Z” wybuchła bójka i portier wezwał milicję. Zomowcy sprawdzali dokumenty tożsamości obecnym w miejscu zamieszania osobom. Najprawdopodobniej został zatrzymany przy wsiadaniu do tramwaju i uderzony pałką w głowę podczas sprawdzania dowodu . Opornik w klapie, z którym syn się nie rozstawał- „symbol sprzeciwu”- mógł dodatkowo wzbudzić agresję. Piotr stracił przytomność i trafił do szpitala „na lutyckiej”, zmarł po 7 dniach. Jak wykazały badania, oprócz urazu czaszki spowodowanego najprawdopodobniej uderzeniem pałką milicyjną , zadano mu 3 kłute rany wąskim ostrym narzędziem drążące przez oczodół do mózgu. Wywnioskowaliśmy także , że syn przed zadaniem mu śmiertelnych ciosów był bity i szarpany, wskazywać na to może podarta koszula i zniszczony dowód osobisty.
Czy przed tym wydarzeniem coś się działo ?
( Pani Teresa)Tak, Piotr był świadkiem śmiertelnego pobicia redaktora Wojciecha Cieślewicza i wraz z kolegą starał się odciągnąć napastników od leżącego dziennikarza. Bardzo przeżył to wydarzenie i śmierć redaktora, widział jak bestialsko go bili, kopali bez żadnych skrupułów. Piotr starał się skierować ich złość na siebie , opowiadał o strachu jaki go ogarnął gdy zomowcy z pałkami pędzili za nim.
Czy wcześniej Piotr był zatrzymywany ?
(Pani Teresa) Piotr był raz na „dołku” tzn. zatrzymany na 48 godzin i pobity. Zatrzymano go wtedy na ulicy wieczorem , gdy wracał z kościoła po mszy wieczornej. Po wylegitymowaniu go, milicjanci wsadzili go do „suki” i odwieźli na komendę. Wyrwali mu opornik z klapy i rozebranego zamknęli w celi z innymi. Nocą do celi wpadło kilku milicjantów i pobiło go pałką. Gdy rano Piotra zwolniono i wrócił do domu powiedział mi , że trzeba będzie zapłacić wysokie kolegium ( wynosiło kilka moich miesięcznych zarobków). Płakał i bał się , nie chciał tam wrócić. Zrobiłam wszystko, żeby uiścić opłatę w terminie, nie było mowy o płatności ratalnej czy przesunięcia płatności , w przypadku mojego syna przynajmniej.
Co się działo po śmierci Piotra?
(Pani Teresa) Już w dniu pogrzebu Piotra, za to, że otworzyliśmy trumnę, esbecy grozili nam, że będziemy mieli problemy. Po manifestacyjnym pogrzebie, w który uczestniczyło dużo młodzieży, pomimo restrykcji i gróźb, zastraszano rodzinę , żeby nie nic nie robiła na własną rękę … Milicja zapewniała-„my się już wszystkim zajmiemy”. Straszono również , że życie „drugiego syna może być zagrożone, jeżeli nadal upierać się będziecie przy śledztwie”. Otrzymywaliśmy anonimy z pogróżkami i szykanami. Młodszy syn Radek zaczął mieć nagle problemy w szkole, z której go wyrzucono. Został również dotkliwie pobity w 1986 roku, tak, że stracił przytomność , w końcu po rezygnacji ze studiów na poznańskim AWF wyjechał za granice.
(Pan Jerzy) Czasami sobie myślę, ze to moja wina, włącza się Pan Jerzy, jako 15 latek uczestniczyłem w robotniczym proteście czerwca 1956r. Przypadkowo znalazłem się w grupie, która chciała uwolnić więźniów na Młyńskiej. Potem zabraliśmy broń i pobiegliśmy na Kochanowskiego w okolice gmachu Wojewódzkiego Urzędu do Spraw Bezpieczeństwa , nie byłem strachliwy. Tam zostałem ranny w nogę i widziałem śmierć kolegi. Ode mnie Piotr miał opornik, bo byłem elektrotechnikiem.
Dziś z perspektywy czasy co powinnam powiedzieć innym w tej sprawie?
(Pani Teresa) Żeby pamiętali. Piotr kiedyś do mnie powiedział „ mamusiu gdybym zginał – chciałbym, żeby ludzie o mnie pamiętali”.
Czy po tym wszystkim uważa pani , że warto walczyć ?(
(Pani Teresa) Jak najbardziej tak. Piotr tego by nie chciał żebym „odpuściła” , nie mogłabym tego jemu zrobić. Każdy pokrzywdzony chce sprawiedliwości i domaga się prawdy.
Emilia Pękala-Nazderko
Przewodnicząca Zakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” w AstraZeneca Pharma Poland