Restrukturyzacja Grupy Azoty głównie kosztem szeregowych pracowników
Spółka Grupa Azoty to największa firma chemiczna w Polsce, wytwarzająca nawozy sztuczne, chemikalia, biel tytanową i tworzywa sztuczne – to gwarant bezpieczeństwa żywnościowego Polski.
W ostatnich miesiącach, prasa i portale informacyjne głośno mówią o trudnej sytuacji w jakiej znalazła się ta Strategiczna dla kraju Spółka. Problemy Spółki rozpoczęły się w momencie zniesienia ceł zaporowych na nawozy sztuczne sprowadzane spoza terenów Unii Europejskiej, głównie Rosji i Białorusi. W 2024 roku import nawozów tych krajów gwałtownie wzrósł. Co to oznacza? Ano to, że Polska sponsoruje wojnę Rosji z Ukrainą, będąc de facto jednym z największych importerów rosyjskiego gazu, (który jest głównym surowcem do produkcji nawozów). Można więc powiedzieć, że to Polska i Unia Europejska płaci za bomby spadające na Kijów. Zawirowania związane z wybuchem pandemii Cowid-19, a następnie wywołanie przez Rosję wojny w Ukrainie, spowodowały jeszcze większe perturbacje na rynkach światowych, tym samym drastycznie pogorszyły sytuację ekonomiczną Grupy Azoty. Należy też pamiętać, że krótko przed wybuchem pandemii, spółka podjęła decyzję o budowie dużego projektu, Polimery Police. Niestety planowane na wstępie inwestycji koszty, ze względu na pandemię, zerwanie łańcuchów dostaw, znaczny wzrost cen materiałów, a następnie zawirowania wojenne, znacząco wzrosły. Ta sytuacja mocno uderzyła w Spółkę, która szybko zwiększała straty. Niestety, trudną sytuację Grupy Azoty, bardzo szybko odczuli w swych portfelach pracownicy zatrudnieni w poszczególnych Spółkach Grupy Kapitałowej. Potężne wzrosty cen żywności w ostatnich miesiącach, co przełożyło się na wzrost inflacji w Polsce w żaden sposób nie były rekompensowane pracownikom Spółki. Brak wzrostu płacy zasadniczej w 2024 roku, choćby o poziom inflacji, spowodowały realny spadek wynagrodzenia pracowników Spółki o około 2000 złotych w roku 2024 w stosunku do lat ubiegłych.
Tanie nawozy z Rosji dla rolników to pułapka, która doprowadzi Grupę Azoty do upadłości. Jak podaje Tomasz Zieliński Prezes Polskiej Izby Przemysłu Chemicznego, Irlandia przez niekontrolowany napływ tanich nawozów z Rosji (cena gazu) doprowadziła do zamknięcia własnych zakładów nawozowych. Rosjanie stali się monopolistami. Doprowadziło to do 10 krotnego wzrostu ceny nawozów i żywności w tym kraju. UE w roku 2022 zniosła cła zaporowe na nawozy spoza UE, czego skutkiem jest ich niekontrolowany napływ. Co trzeba zrobić, żeby uratować Grupę Azoty i doprowadzić do zakupu przez polskich rolników naszych nawozów. 1. Przywrócić cła zaporowe. 2. Wprowadzić dopłaty do nawozów dla naszych rolników, dopłaty mają dotyczyć nawozów z UE, a przede wszystkim z GA. 3. Skończyć z hipokryzją, że wspieramy Ukrainę. Wspieram rosyjski Przemysł zbrojeniowy pozwalając na zakup od nich nawozów. Podobno MRiT podjął działania w Unii Europejskiej, aby przekonać większość państw do przywrócenia ceł zaporowych na nawozy. Nie wierzę, że do tego dojdzie. No i zielony Ład, który niszczy gospodarkę UE. Przestaliśmy być konkurencyjni. Oczekujemy od prezydencji Polski w UE, wprowadzenia ceł zaporowych na nawozy spoza Unii Europejskiej i całkowite zahamowanie wprowadzania zielonego ładu. Kolejnym ważnym elementem ratunkowym dla sytuacji w Grupie Azoty jest konieczność natychmiastowego zwołania RDS w Warszawie. Bez powyższych działań Grupa Azoty upadnie.
Zmiana władzy w Polsce, w wyniku przeprowadzonych wyborów w październiku 2023 r. oraz zawiązanie się Koalicji „13 grudnia”, spowodowała zmianę składu Zarządu Grupy Azoty S.A. „Apolityczny” Zarząd, od samego początku urzędowania głośno wypowiadał się, że przychodząc do spółki ma gotowy plan na szybkie uzdrowienie sytuacji firmy. Przed wyborami ich polityczni mocodawcy zapewniali, że wymiana zarządów uzdrowi sytuację i wszystkie instalacje ruszą pełną parą. W rozmowach prowadzonych z przedstawicielami Związków Zawodowych, Prezes Zarządu przekonywał i uspokajał załogę, że jeśli pracownicy odczują skutki uzdrawiania kondycji finansowo-ekonomicznej firmy to wydarzy się to na samym końcu procesu restrukturyzacyjnego. Oczywiście, bardzo szybko wyszło, że Zarząd w pierwszej kolejności sięga do kieszeni najmniej zarabiających, wychodząc z propozycją wypowiedzenia Układów Zbiorowych Pracy, chyba że pracownicy sami zgodzą się na częściowe zawieszenie niektórych przywilejów zapisanych w tych dokumentach. To dopiero początek. Na wskutek braku wzrostu płacy zasadniczej oraz mizernej perspektywy na przyszłość, systematycznie z poszczególnych spółek Grupy zwalniają się doświadczeni pracownicy. Przykrym i bardzo niebezpiecznym dla Spółki jest to, że nikt z kierownictwa nawet nie próbuje zatrzymywać tych pracowników. Jest to niebezpieczne głównie dlatego, że aby bezpiecznie prowadzić proces chemiczny trzeba doświadczenie zdobywać kilka lat. W sytuacji, gdy gremialnie na świadczenia emerytalne odchodzą pracownicy, którzy mają takie prawo, równocześnie zwalniają się młodsi, lecz równie doświadczeni, za chwilę firma znajdzie się w sytuacji, w której nie będzie miał kto obsługiwać linii produkcyjnych. Należy mieć świadomość, że pracownicy są zatrudnieni w spółce na stawkach oscylujących najniższej płacy krajowej, bez perspektywy wzrostu wynagrodzenia. Pozyskanie w tej sytuacji nowych pracowników graniczy z cudem, gdyż nikt nie chce pracować w ruchu ciągłym za najniższą krajową.
Zarząd ma to wszystko w nosie i prowadzi, albo pozwala na prowadzenie ukrytej polityki restrukturyzacji zatrudnienia. Żeby nie być gołosłownym, tylko w poprzednim roku, tj. 2024, z największych spółek wchodzących w skład Grupy Kapitałowej odeszło około 800 osób. Forma prawna tych odejść była różna, poprzez odejścia na świadczenia emerytalne, rozwiązanie umowy o pracę inicjowane przez pracowników, a także rozwiązanie umowy o pracę z pracownikami przez pracodawcę.
W Siarkopolu rozpoczęto procedurę pierwszych zwolnień grupowych w GK, Grupy Azoty, chociaż koniunktura na siarkę regularnie się poprawia. Pomimo odejścia w okresie dwóch lat przeszło 160 osób na emerytury, co doprowadziło historycznie do najniższego zatrudnienia, zarząd Siarkopolu pod naciskiem GA, chce jeszcze zwolnić kolejnych 200 pracowników co jest absolutnie nie do zrealizowania. Ceny na siarkę na rynkach światowych w roku 2023 oscylowały pomiędzy 40 do 60 dolarów. Na koniec roku 2024 to 185 dolarów. Są to ceny zdecydowanie opłacalne. Niestety nie jest to koniec planowanych cięć w zatrudnieniu w poszczególnych lokalizacji. Kolejne spodziewane są w pierwszych miesiącach 2025 roku, choćby przez zapisy poczynione w porozumieniach zawieszających niektóre zapisy Zakładowych Układów Zbiorowych Pracy, dotyczy to odejścia na świadczenia emerytalne w spółce polickiej. Wiadomo też, że planowane są wyłączenia niektórych instalacji działających w Grupie, więc na skutek tych działań kolejni pracownicy będą tracić zatrudnienie. Już oficjalnie wiadomo, że celem zarządu jest zmiana systemów pracy z pięcio na czterobrygadówkę.
Niestety, tym samym potwierdza się przypuszczenie wielu osób, że planowana i prowadzona restrukturyzacja Spółki odbywać się będzie największym kosztem szeregowych pracowników. Niezadowolenie i frustracja załogi, jest coraz większa. Niedługo minie rok pracy nowego Zarządu, w którym to okresie spółka notowała nieprzerwaną stratę. To nie napawa optymizmem i rodzi pytania w jakim kierunku spółka zmierza. Jedyny sukcesy to: wypowiedzenie umów sponsorskich, ograniczenie wynagrodzeń i zatrudnienia, zgłoszenia do prokuratury i awantura z Polimexem o blok węglowy
w Puławach.
Oburzającym i szokującym jest też to, że największy udziałowiec, tym samym właściciel Grupy jakim jest Skarb Państwa tak naprawdę nie interesuje się stanem swojego aktywa i nie robi nic, żeby wesprzeć produkcję chemiczną w naszym kraju. Czas najwyższy, żeby nie powiedzieć ostateczny, aby wprowadzić cła na wschodnie nawozy, tak aby nasze produkty mogły być konkurencyjne w stosunku do tych, które w sposób niekontrolowany wpływają na nasz rynek. Sposobów jest na to wiele, choćby poprzez szczegółowe kontrolowanie jakości i formy dostarczania tych produktów na rynek unijny. Warto prześledzić kto stoi za sprowadzaniem tych produktów i kto czerpie z tego procederu największe zyski. Strumień brudnych nawozów rodzi strumień brudnych pieniędzy, więc żeglując tym strumieniem można dopłynąć do tych co czerpią z tego krocie i zabijają przemysł chemiczny w Polsce.
Załoga jest oburzona faktem, że gdy ona żyje na krawędzi biedy i w ciągłym strachu o miejsca prawdy – bardzo dobrze mają się firmy doradcze zarabiające gigantyczne pieniądze. Przecież mieli przyjść do zarządów wybitni fachowcy – to po co im doradcy?
I jeszcze jedno, wygłaszane przez wicepremiera i ministra rolnictwa tezy, że rolnicy powinni się cieszyć z faktu sprowadzania tanich nawozów ze wschodu jest hipokryzją. Takie myślenie odbiło się czkawką Irlandii, która zaprzestała produkcji nawozów sztucznych myśląc, że sprowadzane będą tańsze. Szybko przekonała się o swoim błędnym rozumowaniu, gdy cena importowanych nawozów wzrosły kilkukrotnie. Dlatego, czas zacząć się uczyć na cudzych błędach, nie powielać ich. Należy dbać o swoją produkcję po to, aby nie stać się zakładnikiem państw, które tylko czekają na to, aby wtłoczyć nadmiar produkcji żywności na rynek unijny. Oczywiście żywności, która będzie odpowiednio droższa i spowoduje ogromne ubóstwo w takich krajach jak Polska.